Jak często kładłeś się spać i obiecałeś sobie, że następny dzień się nie powtórzy? Że będzie zupełnie inny od pozostałych? Że wszystko się zmieni na lepsze, a ty już nie będziesz powtarzał tych samych błędów? Sporo, czy tylko raz? Że od następnego dnia to będziesz już naprawdę „gigantem” własnych zmian? Jak znam życie, zapewne ta historia miała miejsce i to nie raz. Zamykałeś oczy, przysięgałeś sobie, że kolejny dzień będzie zupełnie inny. Twoja wiara w chwili, gdy zamykałeś oczy była wielka. Była potężniejsza niż ty sam. Wszystko stawało się możliwe i byłeś przekonany, że następny dzień odmieni twoje życie, a ty sam staniesz się zupełnie kimś innym.
I co: dupa blada? Co było potem? Budziłeś się, a tu znowu ten sam dzień i powrót do tego, co było. Te same nawyki, identyczny schemat dnia – wszystko po staremu. Kolejny raz ponownie to samo. Nawet wszyscy ci, którzy słyszeli twoje „obiecywanki” udawali, że tego nie słyszeli. Norma. Albo jeszcze inaczej: jak zwykle – „coś” tam gadali, czego nie miałeś ochoty słuchać. Nie miałeś, bo ta ich „gadka” też jest identyczna. Po prostu dosłownie wszystko jest identyczne. Nawet te cholerne korki, o tej samej pieprzonej godzinie, gdy jedziesz do pracy - też są identyczne. Dlaczego wszyscy muszą jechać zawsze o tej samej porze i tą samą drogą?! I wszystko to, to jakaś jedna wielka masakra.
Normalne – ty coś obiecywałeś, „idioci” (no bo jak inaczej ich nazwać – wiesz to przecież najlepiej) – słuchali nie tak, jak tego oczekiwałeś. Nie zrozumieli twojego przekazu. Nie robisz teraz nic, bo to jest zła chwila, to jeszcze nie ten moment. Muszą najpierw zrozumieć o co chodziło w tej całej obietnicy. Inaczej nie ma to najmniejszego sensu. A ponieważ mówiłeś im to ty – ty, wielki Ty: „Bóg przemian”, czas najwyższy, by pokłonili się nad tym wszystkim, o czym opowiadałeś im wcześniej. Wtedy zaczniesz na pewno. Tak, bo to, co mówiłeś wczoraj, to konsekwencja tego, o czym im mówiłeś od dawna. Taka jest prawda. Powiedzmy to jasno: źle słuchali – w konsekwencji nikt nie miał racji – rację miałeś ty. Innymi słowy – miałeś rację, bo przecież każda z twoich obietnic będzie miała miejsce. Tak, będzie miała już za chwilę, nawet jutro, niektóre sprawy zaraz „potem”, większość z nich pojutrze. A najważniejsze historie wydarzą się w przyszłości, o czym usłyszy cały świat. A na dodatek, wszyscy kretyni, którzy już teraz są debilami sami się o wszystkim przekonają. Zobaczą, że ty się nie mylisz. Przecież nie mylisz się nigdy. Bo przecież doskonale wiesz o czym mówisz i… – …i w ogóle tak jest od lat. Generalnie, to dzisiaj nie jest moment, by bez sensu wracać do pewnych spraw. Mówisz: „Ja pierdzielę – no przecież to nie jest dobra chwila, by w ogóle do tego wszystkiego wracać i na nowo wałkować temat. Ile można na ten temat gadać? Kiedyś się obudzicie i zobaczycie, że miałem rację. A ponieważ ją miałem, sami się przekonacie, że to, co mówiłem miało sens…”.
Szczerze? Dobra. Takie tanie gadki słyszę od lat. Mnie przestały wzruszać. Pytanie: czy wzruszają ciebie i tych, którzy są tego świadkami? Gdzie twoja ambicja, honor? Nie, nie chcę żebyś JUTRO znowu „mniej więcej” w podobnym duchu rozmawiał, odpowiadał. To nie ma sensu. Ile można oszukiwać samego siebie. Ludzie silni, a wierzę głęboko, że kimś takim jesteś – nie rozmawiają w ten sposób. Rozmawiają ze sobą szczerze. I traktują samych siebie SERIO.
Piszę, rozmawiam z tobą, bo chcę – naprawdę tego chcę, abyś ty sam był potężniejszy od swojej wiary. Zostań kimś, zostań KIMŚ nareszcie! Nie mów, nie opowiadaj – tylko to zrób.
Nie martw się. Nie ty jeden masz podobne dylematy. Spotykam się podczas mojej pracy z podobnymi zdarzeniami każdego dnia. Ale właśnie dlatego świadomie wybrałem i zostałem trenerem, by rozwiązywać takie problemy. I uwierz mi - płaczę razem z moimi uczestnikami, kiedy okazuje się, że „naprawiamy” błędy, jesteśmy w stanie wspólnie przejść i wedrzeć się na drogę pożądanych zmian. Wiem, co mówię. Te historie są zapisane w moim trenerskim DNA, w historiach ludzi, którzy dziś są moimi przyjaciółmi.
Teraz uważaj! Ponieważ z tym niekończącym się procesem własnych obietnic miałeś do czynienia wiele razy – czas to zatrzymać. Zatrzymać prawdziwie. Ogarnij się. Przestań obiecywać coś innym. Zacznij natychmiast od obiecania czegoś sobie. Tylko sobie. Zobacz, zauważ i dostrzeż ile jest fantastycznej przestrzeni wokół ciebie. I doceń to. I przestań mówić, że coś cię zniewala, bo to jedna wielka bzdura. Miej to gdzieś, co powiedzą inni, że: „jesteś jakiś dziwny; że zaczynasz zachowywać się niezrozumiale”…, itd. Niech nie rozumieją. Bo dziwni są ci, którzy nic nie robią. Tak, ich działania są dziwne, bowiem tkwią w absurdzie swoich własnych zdarzeń. Ty bądź inny, wyjątkowy.
Obudź się ze swojej paranoi i zacznij coś robić dla samego siebie. To jest ten moment. Jeśli to zrobisz – zaufaj mi – będziesz naprawdę z siebie dumny. Będą z ciebie dumni inni, twoi bliscy i każdy, kto ci dobrze życzy. Kimś takim na pewno jestem ja.
Artur Sokołowski