MYŚL POZYTYWNIE, A ZMIENISZ SWOJĄ RZECZYWISTOŚĆ.

1 kwietnia 2020

Pozostań optymistą.

To nie jest czas na romans z negatywnym podejściem do życia. Nikt z nas nie rodzi się pesymistą. Tego rodzaju psychiczną postawę nabieramy z wiekiem. Zupełnie niepotrzebnie. Dlatego warto przejąć pełną kontrolę nad własnym myśleniem. Doprowadzić, by towarzyszyło mu prognozowanie pozytywne. Negacja nie jest niczym dobrym. I oczywiście nie powstaje z niczego. Wpływ na nasze postrzeganie, na ten rodzaj negatywnego myślenia ma wiele czynników. Zarówno tych dobrych, jak i tych złych. To, gdzie jesteśmy, gdzie się wychowaliśmy, co słyszeliśmy i jak nas uczono. Przed czym ostrzegano i jak przedstawiano nam owe sytuacje. Kluczem do otwarcia wszelkich zamków powodzenia jest między innymi pozytywne nastawienie. Jasne, nie wystarczy tylko pozytywnie myśleć, by osiągnąć sukces. Niemniej jednak ono bardzo pomaga. Jest rodzajem wewnętrznego wsparcia. Wszystko ma swoje źródło w jego interpretacji, zatem jak postrzegamy określoną historię, jakieś zdarzenie. Z jakiej perspektywy spoglądamy na coś, co się wydarzyło, jednocześnie jest i ma się zadziać. To, w jaki sposób i przede wszystkim, z której strony skupiamy swoją uwagę na czymś, co może nas dotyczyć. Czemu poświęcamy rodzaj naszej uwagi, wzmożonej koncentracji. I oczywiście powstają diametralne pytania, na które warto zwrócić szczególną uwagę. Poświęcić temu chwilę zastanowienia. Zatem: na czym chcę się skupić? Jaką przyjmuję postawę i wynikającą z niej konsekwencję? Co mi to daje? Co tracę, a co zyskuję? Jak bardzo opłaca mi się być pesymistą? Co z tego mam? Kolejnym elementem, któremu warto się przyjrzeć, to rodzaj naszego współistnienia. Zobaczyć to i usłyszeć. W jaki sposób jesteśmy odbierani przez tych, z którymi mamy styczność? I czy każdemu, kto jest z nami, kto jest obok, kto przebywa cały czas - jest po prostu dobrze? Czy ten stan jest wygodny dla bliskich? Tych pytań jest rzecz jasna cała masa. I nie sposób wymienić ich wszystkich. Tę niedokończoną resztę zadajemy sobie sami.

Podczas moich spotkań z uczestnikami szkoleń, wykładów, etc. - przytaczam anegdotę dwóch producentów butów, którzy wyjeżdżają na pustynię. Jest ona adekwatnym przykładem tego, o czym tu piszę. Jeden z nich to pesymista, drugi jest optymistą. Kiedy zatrzymują się na środku owej pustyni i przyglądają się przechodzącym ludziom, każdy z nich dochodzi do zaskakującego wniosku. I po namyśle w sposób jednoznaczny stwierdzają prostą konkluzję tego, co widzą. Pierwszy zaczyna pesymista, pełen zażenowania i zrezygnowania: „…zobacz, tu nikt nie nosi butów…”. Na to drugi, pełen zachwytu i nadziei – „…zobacz, tu nikt nie nosi butów!”. Kiedy to mówię, zwykle zaraz potem wszyscy się śmieją, a następnie zapada wymowna cisza. Uwielbiam ten moment. I jak widzicie, to wszystko to tylko kwestia określonej perspektywy. Podobnie podszedł kiedyś do tego zagadnienia założyciel miasta na pustyni w stanie Nevada. Dziś jednego z największych i najbardziej zaludnionych w tym stanie - Las Vegas. Dziś dokładnie to samo dzieje się na drugiej półkuli – w Dubaju. Można stawiać setki pytań i mieć jeszcze więcej wątpliwości, co do przytaczanych przeze mnie projektów. Można. Tylko po co? Mimo wszystko to jest fakt, któremu trudno zaprzeczyć. To ma miejsce, jest, rzeczywiście się dzieje, istnieje naprawdę i rozwija się. Koniec i kropka.

Podobnie może być z naszym podejściem do zmieniających się pór roku. To rodzaj cyklu, z którym zderzamy się na przestrzeni naszego istnienia. Można cieszyć się z faktu zmieniających i powtarzających się po sobie porach roku, akceptując wszystko to, co z nimi nadchodzi. Spoglądać na rzeczywistość z pełną euforią, być ich entuzjastą. Z radością dostrzegać to, że możemy widzieć na naszych oczach dokonujące się zmiany. Być świadkiem narodzin i jego przejmującego końca. I jednocześnie żyć w przygnębieniu, iż ciągle jest to samo. Że wszystko ma jakiś fatalny finał. Podchodzić do otaczających zdarzeń pełni znudzenia, iż dosłownie dalej nic nie ma. I wzdychać nonszalancko, że cała ta reszta kończy się pewnego rodzaju fiaskiem. Ale istnieje też druga strona medalu. Ta pogodna i pełna optymizmu. Radosna i wnosząca nowy, pełen uroku powiew. Bo, przecież zawsze można cieszyć się wiosną i być szczęśliwym, że za nami już zima. Podejść do tego, co nowe pełnym werwy i witalności. A do następującej po sobie zmiany odnieść się z wigorem i radością. W najbardziej możliwy i pozytywny sposób cieszyć się, być pełnym entuzjazmu, że ot wszystko budzi się i rośnie na nowo. Można także podejść do tego faktu zupełnie odwrotnie: przecież jesienią to, co się kilka miesięcy wcześniej obudziło, zacznie najnormalniej obumierać. Tylko, czy tak jest aby naprawdę? Niekoniecznie. To przecież fantastyczny cykl, dzięki któremu ciągle coś powstaje i jest zawsze. Trwa. To życie.


Jeśli w pozytywny sposób przyjmiemy, że nie należy psuć językiem swojej mowy i wymowy wszystkiego, co nas otacza – innym będzie się z nami żyło lepiej. Nam się będzie żyło lżej. Warto przyjąć to do siebie, iż istnieje coś takiego jak stabilizator nastroju, który zawsze można uruchomić. Zależy to tylko od naszej chęci.

Światła, które są przed nami wytaczają drogę. Są etapem, który nas prowadzi, byśmy poszukali w tym czymś czegoś, co stanowi dobrą energię, pokarm dla lepszego jutra.
Aby zmienić sposób naszego myślenia z negatywnego w pozytywny, trzeba zadać sobie kolejną serię istotnych pytań. Ale bez nadmiernej jej interpretacji, która czasem wyprowadza na niepotrzebne manowce. Wówczas ich zła diagnoza czyni większe spustoszenie, niż moglibyśmy sobie wyobrazić. Pytania zaczynamy od tych prostych i zwyczajnych. Na jakie negatywne czynniki jestem najbardziej podatny i co doprowadza, że tak bardzo one wpływają na rodzaj i kształt mojego postrzegania istniejącego świata? I jeśli wychwyciliśmy elementy, które są przeszkodą – reperujemy je, tym samym rozpoczyna się naprawa siebie. Czynimy to rzecz jasna z pozytywnym nastawieniem, że znajdziemy coś, czego szukamy. Należy to zobaczyć i przyjąć jako coś, dzięki czemu istnieję. Jestem. Jestem tutaj. Nie myśleć o sobie w sensie własnych ograniczeń, bo to nas ogranicza. Właśnie ten czynnik sprawia, że ciągle jesteśmy w fazie „constans”, podczas gdy nic nas nie upoważnia do tego rodzaju podejścia. Bo przecież wszystko jest zmienne i czemuś ulega. W stosunku do czegoś ulega i czemuś podlega. Wobec czegoś coś jest podatne, zależne i współzależne, a innym razem nie. W danej chwili nie mamy na coś natychmiastowego wpływu. W innej sytuacji tak. To czas określa, wymierza i decyduje, kiedy będziemy mogli mieć wpływ na coś, co dziś jest „constans”. A w tym czasie jesteśmy my, żyjemy w tym czasie. Jesteśmy także rodzajem tego czasu. Jego cząstka, która wpływa na jego dalszy przebieg.

Sposób zadawanych sobie pytań i zawarta w nich treść w dużej mierze pozwala nam na odnalezienie konkretnej odpowiedzi. Czemu właśnie w takich, a nie innych barwach odbieram i przywołuję do siebie określone kolory, które są znakami mojego życia? Co takiego szczególnego sprawia, że dostrzegam odcienie, których inni nie widzą? Jaki ma sens to, że owe odcienie wyjęte wprost z krawędzi mojego życia zatruwają moją dalszą drogę - mój rozwój? Czy ich wydobywanie z dna zakamarków duszy pomaga mi, czy zdecydowanie utrudnia w zdobywaniu ważnego azymutu? Czy to jest właściwy drogowskaz, który pcha mnie w stronę, od której chcę uciec, czy może zły doradca? Dlaczego ulegam temu, co jest szarością, a nie kolorową tęczą? Który jasny i barwny kolor jest tak naprawdę moim własnym? I jeśli jest tylko odcieniem tego, co jest autentycznie we mnie – mojej pogodności, z którą się urodziłem – tak bardzo mi przeszkadza i nie pozwala normalnie żyć?


Pamiętaj, że ty decydujesz o tym, jak myślisz. To, że ktoś chce wpływać na twoje decyzje, to normalne. Pytanie dlaczego? Bowiem komuś z jakiś powodów jest tak wygodnie. Nie bądź marionetką, nie krzywdź samego siebie. Jesteś przecież tu i teraz, a nie gdzieś tam. Przecież największym absurdem jest nie korzystanie z własnych zasobów. Czerpanie z tego, co posiadamy. Co jest nam dane. Próg twoich możliwości nie może być zawężany przez samego ciebie.

Ale ty zawsze bierzesz odpowiedzialność za swoje decyzje, za to co postanowisz i jakie będzie temu towarzyszyło działanie. Ono nie powinno być czyjeś, tylko twoje. I proszę weź to sobie głęboko do serca. Nie negatywne, ale pozytywne myślenie ma być razem z Tobą. Ono ma ci towarzyszyć i pobudzać do nowego, kreatywnego myślenia. Tworzenia i rozwijania się. Do wszystkiego, co dobre. Uświadom to sobie, że masz wpływ na to, jak myślisz. Jaka jest twoja afirmacja. Czy ulegasz złemu wewnętrznemu doradcy, czy go ignorujesz, czy też kierujesz się witalnością. Twoje zachowanie w kontekście własnego myślenia można zmienić. To kwestia treningu, bo to jest coś, co można w sobie wyuczyć. Ten syndrom określonego myślenia jest jedynie nawykiem, a przecież każdy nawyk można zamienić na inny. Skoro warunki zewnętrze i wewnętrzne mają istotny wpływ na rodzaj naszej determinacji, to zawsze warto wyjść im naprzeciw. I właśnie temu warto się przyjrzeć Projektowanie negatywnych myśli blokuje wszelkie podbicia tego, co dobre. Maglowanie negatywów nie ma sensu, bo tylko utwierdzają nas w przekonaniu, że istnieje coś takiego jak „nie”. A przecież to wiemy. Podobnie jak to, że jest coś takiego jak „tak”. Ich klimat sprawia, że zamiast uśmiechać się do życia, gnuśniejemy i jesteśmy przez to nieznośni dla innych. I jest to jeden z powodów, przez który jesteśmy odpychani.
Warto uszanować wszelkie czynniki wewnętrzne i zewnętrzne. I podejść do wielu z tych zagadnień z ogromną pokorą. Jednocześnie trzeba zdać sobie sprawę z tego, że to my mamy wpływ na nasze zachowanie. W jaki sposób reagujemy i jakie wysyłamy zewnętrzne sygnały. Jaka jest mowa naszego ciała w sytuacjach, które wcale nie wymagają negatywnej postawy. Nawyk różnych zachowań można wytrenować i nie poddawać się temu, do czego sami się przyzwyczailiśmy. Ustabilizowanie postawy, a co za tym idzie wielu niesprzyjających gestów w odniesieniu do rzeczywistej sytuacji zmienia nie tylko sygnały nadawcze, ale także odbiorcze.

Zapamiętaj, zawsze jest dobry moment, by zacząć ćwiczyć rodzaj pozytywnego myślenia. Być może nadszedł dla ciebie właśnie w tej chwili. Rozważania na temat tego, kiedy najlepiej podjąć się zadania, by uporządkować swoje myślenie w kategorii jego pozytywnego spoglądania na rzeczywistość - nie ma sensu. Ten moment zawsze jest dobry i właściwy. Może rozpocząć się właśnie teraz. Umysł nie może stanowić pewnego rodzaju ułomności, która przeszkadza w realizowaniu zadań i przyjemnego poznawania świata.

Naprawdę warto zakochać się w życiu. Przyjąć wszystko to, co ono nam daje, przynosi i ofiarowuje tylko za to, że jesteśmy.

Autor:
Artur Sokołowski